No to co? Łapcie to opowiadanie i miłego czytania szkarby :
Nie da się spełnić marzeń? Serio? Jeśli czegoś się naprawdę bardzo chce, to za wszelką cenę próbuje się to zdobyć, prawda? Ja nigdy się nie poddawałam! Zawsze wierzyłam w to, że jeśli się coś chce i stara się to zdobyć, to nie ma rzeczy nie możliwych! „Never say never” – jak to powtarza mój idol. Mój życiowy cel został osiągnięty… Po prostu wystarczy wierzyć.
Jestem Klaudia, mam 15 lat. W tak młodym wieku potrafiłam dopiąć swego i spełnić jakże nierealne marzenie. Z pomocą przyszły mi trzy przyjaciółki, które pomimo tak dużej odległości, potrafiły zrobić wszystko, żebym osiągnęła swój cel. Ale może zaczniemy od początku.
Pewnego popołudnia, siedząc jak zawsze przed laptopem, rozmawiałam z dziewczynami. Każda z nich była strasznie podekscytowana, ponieważ Justin oznajmił na swoim Twitterze, że będzie odpisywać fanom. Na nasz czas miało to się odbyć w godzinach 23-24. Dla mnie to nie był problem, ale Karina musiała iść spać, ponieważ następnego dnia miała mieć bardzo ważny mecz, a Ola dwa testy. Zostałam sama z Wiktorią, która pomagała mi w pisaniu postów do Biebera. Ciągle podawałyśmy link do bloga , prosiłyśmy, aby na niego wszedł, ale to nic nie dawało.
-Nigdy nie mów nigdy, Klaudia ! Nie poddawaj się! Zostało 25 minut! Nawet w ostatniej minucie może zdarzyć się cud, że ci odpisze! Próbuj! – za radą przyjaciółki, nadal wypisywałam te posty. Niestety, po upływie danego czasu, Justin nas nie zauważył.
-Nie teraz, to kiedy indziej. Jeszcze nas pokocha, zobaczysz. Doceni to, że poświęcasz mu tyle swojej uwagi, że codziennie wyczekujesz od niego nowych wiadomości, że po prostu przy nim jesteś. Doceni to, zobaczysz.- powiedziała, gdy kończyłyśmy rozmowę.
-Dobranoc Wika… Dzięki, że mi pomagałaś.- rzekłam na koniec, a potem pomachałam do kamerki i rozłączyłam się.
Kolejne dni mijały… Dziewczyny pracowały jeszcze lepiej, niż wcześniej. Gdy pytałam się o powód tejże zmiany, one odpowiadały, że jest tak, jak zawsze.
-Serio? Przecież widzę, że nie macie nawet czasu porozmawiać.- westchnęłam patrząc na ich twarze na ekranie laptopa.
-Ehm… Może po prostu zależy nam, żeby wszystko było idealnie? – spytała ironicznie Karina.
-Rozumiem, chyba każda z nas chce, ale no weźcie! Zaniedbujemy przez to nasze relację, a nie na tym to miało polegać. – odparłam, a dziewczyny znów nic nie odpowiedziały. Na tym polegała nasza rozmowa…
W weekend postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę, a dziewczyny miały wpaść do mnie i nocować. Przygotowałam filmy, popcorn, żelki, chipsy i wiele innych smakołyków. Wszystko było gotowe, gdy moja mama odebrała przyjaciółki z dworca. Oczywiście uściskałyśmy się i zaprowadziłam je do pokoju, w którym będą spać. Wróciłyśmy do salonu i zaczęłyśmy oglądać filmy.
Ciągle rozmawiałyśmy o Justinie, modzie, chłopakach, czyli o normalnym, zwykłym życiu.
-Dziwnie się czuję… Zostawiłyśmy nasze ,,dziecko” bez opieki, tak na weekend..- po minie Oli widać było, że nie czuje się z tym najlepiej. Dbanie o bloga to był nasz obowiązek, który można było zaliczyć do przyjemności.
-No okej, skoro już tak bardzo chcecie, to jak skończymy oglądać „3 metry nad niebem” pójdziemy sprawdzić co z nim, okej? A teraz już skupmy się na oglądaniu!
Około godziny 22 uruchomiłyśmy komputer. Pierwsze co zrobiłyśmy, to było zalogowanie się na Twittera i sprawdzenie nowych wiadomości od Justina.
-Ojej, jakie to słodkie! Ciekawa jestem, która fanka wygrała życie? – westchnęła rozmarzona Karina. Chłopak napisał, że dziś odwiedził pewną dziewczynę, która jest jego ogromną fanką. Była tak zaskoczona spotkaniem z nim, że wylądowała w szpitalu na oddziale intensywnej terapii, ponieważ jej serce przeżyło ogromny szok…
-Nie wiem, która, ale jej strasznie zazdroszczę. Jejku! Widziała Justina, który potem odwiedził ją znowu w szpitalu. Czego chcieć więcej?- zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy Wiktoria.
-Czego? Takiego Biebera na zawsze.- każda z nas się zaśmiała, a potem poszłyśmy spać.
Weekend minął bardzo szybko, szybciej niż się spodziewałam. Wróciłyśmy do szarej rzeczywistości, do szarego społeczeństwa, które obraża kogoś za odmienne zdanie, za to, że nie słucha tego samego wykonawcy co on, albo nawet za to, że nie jest ubrany tak, jak powinien. Witamy w XXI w., gdzie świat staje się coraz gorszy, przez ludzkość.
19 listopada odbywały się moje urodziny. Dziewczyn dziś wyjątkowo od samego rana nie było. Około godziny 14 dostałam telefon, że mam przyjechać na 16:00 do Katowic. Sprostowały, że mają dla mnie małą niespodziankę. Pomyślałam wtedy, że pewnie pójdziemy razem do kina, z racji moich urodzin. Moja podświadomość mówiła mi, że stanie się coś niezwykłego. Nie myliła się.
Przyjeżdżając do Silesii City Center nie widziałam ani jednej żywej duszy. Dziwiło mnie to. Przy wejściu stała ochrona. Wystraszona podeszłam spytać o co chodzi, ale oni, nic nie mówiąc, wepchnęli mnie do środka. Tam były już dziewczyny.
-Siemanko! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! – zaczęły śpiewać, a ja westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam, czy mama przyszła razem ze mną.
-Wszystko tutaj jest zamknięte?- spytała z nadzieją.
-Nie, jakaś tam kawiarnia jest otwarta. Empik cafe na pewno.- rzekła Karina. Kobieta nic nie mówiąc, zniknęła mi z pola widzenia. -A teraz powiedzcie mi, o co chodzi!- ponagliłam je.
-Dowiesz się w swoim czasie. Teraz zawiązujemy ci oczy.- rzekła wtedy Ola i wzięła od Wiktorii czarną opaskę na oczy. Zaczęły mnie delikatnie ciągnąć przed siebie. Ciągle mówiły mi, na co i kiedy mam uważać. Poczułam cieplejsze powietrze na swoich policzkach. Z niewiadomej przyczyny wiedziałam, że robiłam się czerwona. Puściły mnie, a ja od razu rozkojarzona zaczęłam błądzić dłońmi po pomieszczeniu. Chciałam już zerwać z oczu tą czarną taśmę, ale dziewczyny chórem wykrzyczały nie. Poczułam, że ktoś mnie przytula i śpiewa mi do ucha „Sto lat” w języku angielskim.
-Chwila, skądś znam ten głos! – wtedy już wiedziałam, kto w tej chwili mnie obejmuje. Dziewczyny rozwiązały mi pasek, a przed moimi oczami ukazał się Justin.
-O mój Boże. Nie, nie wierzę.- do oczu napłynęły wtedy łzy. Chodziłam w kółko , ciągle zakrywając twarz, żeby Bieber nie widział, że płaczę. Co było najśmieszniejsze? Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Jakiś ogromny mężczyzna stanął przede mną i pokiwał mi palcem na znak, że nie mogę stąd wyjść.
-Okej, wkręcacie mnie w jakiś dobry program. Szkoda, że w urodziny. No, gdzie są kamery? – rozglądałam się dookoła, ale nigdzie nie mogłam ich dostrzec.
-Klaudia!- usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu.
-Dajcie sobie spokój i już mnie nie wkręcajcie, dobra? Jeśli miał to być jakiś kawał, to przykro mi, ale wam nie wyszedł.- powiedziałam zdenerwowana i usiadłam na ławeczce.
-To żaden kawał. To prawdziwy Justin Bieber! – zawołały jednocześnie.
-Niby jak Wam się udało go tutaj ściągnąć?- nie wierzyłam im w to, co mówią.
-Pamiętasz, jak wtedy pisałyśmy tak do Justina? On widział tego bloga! Czytał go! Napisał do nas emaila. Nie mówiłam ci nic o tym, bo nie chciałam. Pytałaś wtedy, dlaczego tak dbamy o szczegóły na blogu, a wtedy Justin właśnie pisał pierwszy raz. Oznajmił, że chciałby się z nami spotkać i porozmawiać, ponieważ pierwszy raz widział takie zaangażowanie. – wyjaśniła Wiktoria. Wybałuszyłam oczy i otworzyłam szeroko buzię z niedowierzenia.
-Wy mówicie poważnie? Justin już dawno do was napisał, a wy mi nic nie powiedziałyście?!- byłam na nie wściekła, ponieważ ukrywały przede mną tak ważny fakt…
-Nie mówiłyśmy, bo chciałyśmy ci zrobić prezent na urodziny. Postanowiłyśmy zaprosić Justina do Polski, specjalnie na twoje urodziny. Z trudem nam się to udało, ponieważ Bieber miał mieć dużo wywiadów w tym tygodniu, ale nie! My jesteśmy te najgorsze! – wyjaśniła Ola. Otarłam łzy, które spływały mi po policzkach i przytuliłam mocno dziewczyny.
Wróciłyśmy do Justina i długo z nim rozmawiałyśmy.
-Więc która się czym zajmuje?- spytał wreszcie zaciekawiony Justin.
-Ola odpisuje fanom na pytania w komentarzach, Karina szuka nowych filmików, gifów i zdjęć z tobą oraz zajmuje się wyglądem, Wiktoria odpisuje na emaile, a ja przeglądam wszystkie strony i szukam informacji oraz piszę posty.
-No to dużo w to wkładacie pracy. Nie nudzi wam się to? Ciągle mnie śledzicie, a pomimo to nie jesteście szalonymi fankami.- tak zaciekawionego Justina chyba jeszcze nikt nie widział.
-Ty nam się nigdy nie znudzisz. Za bardzo cię kochamy. – oznajmiła Karina.
Na koniec Justin zrobił sobie z nami zdjęcia i poprosił, żebyśmy ich nie wstawiały na żadne portale społecznościowe, tylko żebyśmy wysłały mu je na emaila, z którego do nas pisał.
-Kocham Was dziewczyny, naprawdę. Jesteście niesamowite! Do zobaczenia wkrótce! – zawołał i wyszedł z pomieszczenia. Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć, skakać ze szczęścia i wygłupiać się.
-Najlepsze urodziny w życiu!- zawołałam na całe gardło. Wtedy Justin wszedł po raz kolejny.
-Przepraszam, zapomniałem ci to dać.- zawołał i wręczył mi paczuszkę. – Obiecaj, że otworzysz ją dopiero, gdy skąd pójdę.- dodał , a ja przytaknęłam. Gdy już zostałyśmy same znów zaczęłyśmy piszczeć.
-Nie chcę nic mówić, ale dzięki naszemu blogu, Justin dzisiaj tutaj był! Nie wierzyłam w takie rzeczy, a tu proszę…- westchnęłam, ocierając łzy.
-Mówiłam, że ci się kiedyś za to odwdzięczy! Wystarczyło wierzyć!- zawołała dumnie Wiktoria. Miała rację. To było piękne…
Teraz, gdy już siedzę spokojnie w pokoju, patrzę w aparat i wspominam tamten dzień. Miesiąc temu…Równy miesiąc temu spełniłam swoje marzenia. Dopiero dziś otworzę tą paczkę. Stwierdziłam, że mogę zaczekać aż do świąt. Jest parę dni przed, ale ciekawość mnie tak zżerała, że musiałam otworzyć je już dziś.
W środku pudełka znajdowały się słuchawki z autografem Justina, jego wszystkie płyt, perfumy, 4 wejściówki na koncerty + możliwość zrobienia sobie z nim zdjęcia. Na koniec dodał karteczkę, w której napisał, że jest jeszcze jeden prezent, który otrzymam w Wigilię.
Napisałam to wszystko na blogu, nie mogłam nawet trzeźwo myśleć nad sensem moich wypowiedzi. Po prostu pisałam to, co mi ślina na język przyniosła. Pierwszy raz od dłuższego czasu weszłam na pocztę. Justin napisał w emailu, żebyśmy mu podesłały zdjęcia. Nawet nie wiedziałam kiedy, a na jego twitterze owe fotografie się znalazły z dopiskiem : „By people such as these girls, I have always wanted to do what I do now.” (tłm. „Przez takich ludzi, jak te dziewczyny, mam ochotę robić już zawsze to, co robię teraz.”). W następnym poście napisał oficjalnie o naszym blogu. Powiedział, że jest wart uwagi i że poświęcamy mu nasze serduszka, za co nas kocha.
Blog stał się sławny na skalę światową, a to wszystko dzięki Justinowi. Kiedyś, zazdrościłyśmy dziewczynom, którym odpisał na jakąś wiadomość, dziś to dziewczyny zazdroszczą nam, że wystarczy jeden telefon, a Justin zjawia się w Polsce i spotyka się z nami. Jesteśmy z nim w bardzo dobrym kontakcie…
~ Claudia
Nie da się spełnić marzeń? Serio? Jeśli czegoś się naprawdę bardzo chce, to za wszelką cenę próbuje się to zdobyć, prawda? Ja nigdy się nie poddawałam! Zawsze wierzyłam w to, że jeśli się coś chce i stara się to zdobyć, to nie ma rzeczy nie możliwych! „Never say never” – jak to powtarza mój idol. Mój życiowy cel został osiągnięty… Po prostu wystarczy wierzyć.
Jestem Klaudia, mam 15 lat. W tak młodym wieku potrafiłam dopiąć swego i spełnić jakże nierealne marzenie. Z pomocą przyszły mi trzy przyjaciółki, które pomimo tak dużej odległości, potrafiły zrobić wszystko, żebym osiągnęła swój cel. Ale może zaczniemy od początku.
Pewnego popołudnia, siedząc jak zawsze przed laptopem, rozmawiałam z dziewczynami. Każda z nich była strasznie podekscytowana, ponieważ Justin oznajmił na swoim Twitterze, że będzie odpisywać fanom. Na nasz czas miało to się odbyć w godzinach 23-24. Dla mnie to nie był problem, ale Karina musiała iść spać, ponieważ następnego dnia miała mieć bardzo ważny mecz, a Ola dwa testy. Zostałam sama z Wiktorią, która pomagała mi w pisaniu postów do Biebera. Ciągle podawałyśmy link do bloga , prosiłyśmy, aby na niego wszedł, ale to nic nie dawało.
-Nigdy nie mów nigdy, Klaudia ! Nie poddawaj się! Zostało 25 minut! Nawet w ostatniej minucie może zdarzyć się cud, że ci odpisze! Próbuj! – za radą przyjaciółki, nadal wypisywałam te posty. Niestety, po upływie danego czasu, Justin nas nie zauważył.
-Nie teraz, to kiedy indziej. Jeszcze nas pokocha, zobaczysz. Doceni to, że poświęcasz mu tyle swojej uwagi, że codziennie wyczekujesz od niego nowych wiadomości, że po prostu przy nim jesteś. Doceni to, zobaczysz.- powiedziała, gdy kończyłyśmy rozmowę.
-Dobranoc Wika… Dzięki, że mi pomagałaś.- rzekłam na koniec, a potem pomachałam do kamerki i rozłączyłam się.
Kolejne dni mijały… Dziewczyny pracowały jeszcze lepiej, niż wcześniej. Gdy pytałam się o powód tejże zmiany, one odpowiadały, że jest tak, jak zawsze.
-Serio? Przecież widzę, że nie macie nawet czasu porozmawiać.- westchnęłam patrząc na ich twarze na ekranie laptopa.
-Ehm… Może po prostu zależy nam, żeby wszystko było idealnie? – spytała ironicznie Karina.
-Rozumiem, chyba każda z nas chce, ale no weźcie! Zaniedbujemy przez to nasze relację, a nie na tym to miało polegać. – odparłam, a dziewczyny znów nic nie odpowiedziały. Na tym polegała nasza rozmowa…
W weekend postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę, a dziewczyny miały wpaść do mnie i nocować. Przygotowałam filmy, popcorn, żelki, chipsy i wiele innych smakołyków. Wszystko było gotowe, gdy moja mama odebrała przyjaciółki z dworca. Oczywiście uściskałyśmy się i zaprowadziłam je do pokoju, w którym będą spać. Wróciłyśmy do salonu i zaczęłyśmy oglądać filmy.
Ciągle rozmawiałyśmy o Justinie, modzie, chłopakach, czyli o normalnym, zwykłym życiu.
-Dziwnie się czuję… Zostawiłyśmy nasze ,,dziecko” bez opieki, tak na weekend..- po minie Oli widać było, że nie czuje się z tym najlepiej. Dbanie o bloga to był nasz obowiązek, który można było zaliczyć do przyjemności.
-No okej, skoro już tak bardzo chcecie, to jak skończymy oglądać „3 metry nad niebem” pójdziemy sprawdzić co z nim, okej? A teraz już skupmy się na oglądaniu!
Około godziny 22 uruchomiłyśmy komputer. Pierwsze co zrobiłyśmy, to było zalogowanie się na Twittera i sprawdzenie nowych wiadomości od Justina.
-Ojej, jakie to słodkie! Ciekawa jestem, która fanka wygrała życie? – westchnęła rozmarzona Karina. Chłopak napisał, że dziś odwiedził pewną dziewczynę, która jest jego ogromną fanką. Była tak zaskoczona spotkaniem z nim, że wylądowała w szpitalu na oddziale intensywnej terapii, ponieważ jej serce przeżyło ogromny szok…
-Nie wiem, która, ale jej strasznie zazdroszczę. Jejku! Widziała Justina, który potem odwiedził ją znowu w szpitalu. Czego chcieć więcej?- zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy Wiktoria.
-Czego? Takiego Biebera na zawsze.- każda z nas się zaśmiała, a potem poszłyśmy spać.
Weekend minął bardzo szybko, szybciej niż się spodziewałam. Wróciłyśmy do szarej rzeczywistości, do szarego społeczeństwa, które obraża kogoś za odmienne zdanie, za to, że nie słucha tego samego wykonawcy co on, albo nawet za to, że nie jest ubrany tak, jak powinien. Witamy w XXI w., gdzie świat staje się coraz gorszy, przez ludzkość.
19 listopada odbywały się moje urodziny. Dziewczyn dziś wyjątkowo od samego rana nie było. Około godziny 14 dostałam telefon, że mam przyjechać na 16:00 do Katowic. Sprostowały, że mają dla mnie małą niespodziankę. Pomyślałam wtedy, że pewnie pójdziemy razem do kina, z racji moich urodzin. Moja podświadomość mówiła mi, że stanie się coś niezwykłego. Nie myliła się.
Przyjeżdżając do Silesii City Center nie widziałam ani jednej żywej duszy. Dziwiło mnie to. Przy wejściu stała ochrona. Wystraszona podeszłam spytać o co chodzi, ale oni, nic nie mówiąc, wepchnęli mnie do środka. Tam były już dziewczyny.
-Siemanko! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! – zaczęły śpiewać, a ja westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam, czy mama przyszła razem ze mną.
-Wszystko tutaj jest zamknięte?- spytała z nadzieją.
-Nie, jakaś tam kawiarnia jest otwarta. Empik cafe na pewno.- rzekła Karina. Kobieta nic nie mówiąc, zniknęła mi z pola widzenia. -A teraz powiedzcie mi, o co chodzi!- ponagliłam je.
-Dowiesz się w swoim czasie. Teraz zawiązujemy ci oczy.- rzekła wtedy Ola i wzięła od Wiktorii czarną opaskę na oczy. Zaczęły mnie delikatnie ciągnąć przed siebie. Ciągle mówiły mi, na co i kiedy mam uważać. Poczułam cieplejsze powietrze na swoich policzkach. Z niewiadomej przyczyny wiedziałam, że robiłam się czerwona. Puściły mnie, a ja od razu rozkojarzona zaczęłam błądzić dłońmi po pomieszczeniu. Chciałam już zerwać z oczu tą czarną taśmę, ale dziewczyny chórem wykrzyczały nie. Poczułam, że ktoś mnie przytula i śpiewa mi do ucha „Sto lat” w języku angielskim.
-Chwila, skądś znam ten głos! – wtedy już wiedziałam, kto w tej chwili mnie obejmuje. Dziewczyny rozwiązały mi pasek, a przed moimi oczami ukazał się Justin.
-O mój Boże. Nie, nie wierzę.- do oczu napłynęły wtedy łzy. Chodziłam w kółko , ciągle zakrywając twarz, żeby Bieber nie widział, że płaczę. Co było najśmieszniejsze? Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Jakiś ogromny mężczyzna stanął przede mną i pokiwał mi palcem na znak, że nie mogę stąd wyjść.
-Okej, wkręcacie mnie w jakiś dobry program. Szkoda, że w urodziny. No, gdzie są kamery? – rozglądałam się dookoła, ale nigdzie nie mogłam ich dostrzec.
-Klaudia!- usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu.
-Dajcie sobie spokój i już mnie nie wkręcajcie, dobra? Jeśli miał to być jakiś kawał, to przykro mi, ale wam nie wyszedł.- powiedziałam zdenerwowana i usiadłam na ławeczce.
-To żaden kawał. To prawdziwy Justin Bieber! – zawołały jednocześnie.
-Niby jak Wam się udało go tutaj ściągnąć?- nie wierzyłam im w to, co mówią.
-Pamiętasz, jak wtedy pisałyśmy tak do Justina? On widział tego bloga! Czytał go! Napisał do nas emaila. Nie mówiłam ci nic o tym, bo nie chciałam. Pytałaś wtedy, dlaczego tak dbamy o szczegóły na blogu, a wtedy Justin właśnie pisał pierwszy raz. Oznajmił, że chciałby się z nami spotkać i porozmawiać, ponieważ pierwszy raz widział takie zaangażowanie. – wyjaśniła Wiktoria. Wybałuszyłam oczy i otworzyłam szeroko buzię z niedowierzenia.
-Wy mówicie poważnie? Justin już dawno do was napisał, a wy mi nic nie powiedziałyście?!- byłam na nie wściekła, ponieważ ukrywały przede mną tak ważny fakt…
-Nie mówiłyśmy, bo chciałyśmy ci zrobić prezent na urodziny. Postanowiłyśmy zaprosić Justina do Polski, specjalnie na twoje urodziny. Z trudem nam się to udało, ponieważ Bieber miał mieć dużo wywiadów w tym tygodniu, ale nie! My jesteśmy te najgorsze! – wyjaśniła Ola. Otarłam łzy, które spływały mi po policzkach i przytuliłam mocno dziewczyny.
Wróciłyśmy do Justina i długo z nim rozmawiałyśmy.
-Więc która się czym zajmuje?- spytał wreszcie zaciekawiony Justin.
-Ola odpisuje fanom na pytania w komentarzach, Karina szuka nowych filmików, gifów i zdjęć z tobą oraz zajmuje się wyglądem, Wiktoria odpisuje na emaile, a ja przeglądam wszystkie strony i szukam informacji oraz piszę posty.
-No to dużo w to wkładacie pracy. Nie nudzi wam się to? Ciągle mnie śledzicie, a pomimo to nie jesteście szalonymi fankami.- tak zaciekawionego Justina chyba jeszcze nikt nie widział.
-Ty nam się nigdy nie znudzisz. Za bardzo cię kochamy. – oznajmiła Karina.
Na koniec Justin zrobił sobie z nami zdjęcia i poprosił, żebyśmy ich nie wstawiały na żadne portale społecznościowe, tylko żebyśmy wysłały mu je na emaila, z którego do nas pisał.
-Kocham Was dziewczyny, naprawdę. Jesteście niesamowite! Do zobaczenia wkrótce! – zawołał i wyszedł z pomieszczenia. Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć, skakać ze szczęścia i wygłupiać się.
-Najlepsze urodziny w życiu!- zawołałam na całe gardło. Wtedy Justin wszedł po raz kolejny.
-Przepraszam, zapomniałem ci to dać.- zawołał i wręczył mi paczuszkę. – Obiecaj, że otworzysz ją dopiero, gdy skąd pójdę.- dodał , a ja przytaknęłam. Gdy już zostałyśmy same znów zaczęłyśmy piszczeć.
-Nie chcę nic mówić, ale dzięki naszemu blogu, Justin dzisiaj tutaj był! Nie wierzyłam w takie rzeczy, a tu proszę…- westchnęłam, ocierając łzy.
-Mówiłam, że ci się kiedyś za to odwdzięczy! Wystarczyło wierzyć!- zawołała dumnie Wiktoria. Miała rację. To było piękne…
Teraz, gdy już siedzę spokojnie w pokoju, patrzę w aparat i wspominam tamten dzień. Miesiąc temu…Równy miesiąc temu spełniłam swoje marzenia. Dopiero dziś otworzę tą paczkę. Stwierdziłam, że mogę zaczekać aż do świąt. Jest parę dni przed, ale ciekawość mnie tak zżerała, że musiałam otworzyć je już dziś.
W środku pudełka znajdowały się słuchawki z autografem Justina, jego wszystkie płyt, perfumy, 4 wejściówki na koncerty + możliwość zrobienia sobie z nim zdjęcia. Na koniec dodał karteczkę, w której napisał, że jest jeszcze jeden prezent, który otrzymam w Wigilię.
Napisałam to wszystko na blogu, nie mogłam nawet trzeźwo myśleć nad sensem moich wypowiedzi. Po prostu pisałam to, co mi ślina na język przyniosła. Pierwszy raz od dłuższego czasu weszłam na pocztę. Justin napisał w emailu, żebyśmy mu podesłały zdjęcia. Nawet nie wiedziałam kiedy, a na jego twitterze owe fotografie się znalazły z dopiskiem : „By people such as these girls, I have always wanted to do what I do now.” (tłm. „Przez takich ludzi, jak te dziewczyny, mam ochotę robić już zawsze to, co robię teraz.”). W następnym poście napisał oficjalnie o naszym blogu. Powiedział, że jest wart uwagi i że poświęcamy mu nasze serduszka, za co nas kocha.
Blog stał się sławny na skalę światową, a to wszystko dzięki Justinowi. Kiedyś, zazdrościłyśmy dziewczynom, którym odpisał na jakąś wiadomość, dziś to dziewczyny zazdroszczą nam, że wystarczy jeden telefon, a Justin zjawia się w Polsce i spotyka się z nami. Jesteśmy z nim w bardzo dobrym kontakcie…
~ Claudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz